Pod koniec stycznia z rozpędem ruszyła trenerska karuzela wśród największych europejskich klubów. Kilku hegemonów stanie przed zadaniem zatrudnienia nowego szkoleniowca, a ofiarą tego mogą paść zespoły próbujące dokooptować do czołówki na krajowym lub międzynarodowym podwórku.
Jednym z bardziej ekscytujących momentów każdego piłkarskiego roku jest przerwa pomiędzy sezonami. Apetyty i tak już wygłodniałych kibiców, czekających, aż wreszcie ponownie zobaczą swoich ulubieńców na boisku, wzmagają dyskusje na temat transferów. Latem każdy klub w jakiś sposób musi zdefiniować swoje cele na kolejne rozgrywki, a żeby je zrealizować, stara się poukładać kadrę zespołu w jak najlepszy możliwy sposób. Tym razem jednak letnia przerwa będzie jeszcze bardziej ekscytująca. Oprócz śledzenia transferów piłkarzy, z równie baczną uwagą będziemy przyglądać się poważnym zmianom na ławkach trenerskich i śledzić, jak gra poszczególnych zespołów zmienia się pod batutą nowych szkoleniowców.
Ból kibiców
Całe zamieszanie zapoczątkował jeden z najbardziej uznanych trenerów ostatnich lat – Jürgen Klopp, gdy 26 stycznia za pośrednictwem mediów społecznościowych swojego klubu poinformował, że wraz z końcem bieżącego sezonu ustąpi z funkcji trenera Liverpoolu. Charyzmatyczny niemiecki szkoleniowiec swoją decyzję tłumaczył tym, że jego energia wyczerpuje się i potrzebuje on czasu na odpoczynek. Klopp obejmował „The Reds” w październiku 2015 roku. Wyszydzany za liczne niepowodzenia klub uczynił jedną z najlepszych angielskich drużyn ostatniej dekady. Charakteryzowała się ona ekscytującym, energicznym stylem gry. Niemiec utworzył wspaniałą więź z kibicami oraz piłkarzami. Z tego powodu ból po jego odejściu będzie jeszcze większy, bo stał się on bardzo ważnym elementem historii całego klubu, dla którego jak do tej pory zdobył osiem pucharów. Dorobek ten może się powiększyć, gdyż „The Reds” wciąż są w grze o Mistrzostwo Anglii i zwycięstwo w Lidze Europy. Wygląda na to, że decyzja trenera o odejściu nie podcięła im skrzydeł, bo pod koniec lutego Liverpool wygrał Puchar ligi, a w Premier League wraz z Arsenalem jest współliderem. Bardzo interesująco kształtują się również losy klubu w kolejnych rozgrywkach. Będzie trzeba zmierzyć się z odejściem wieloletniego, uwielbianego szkoleniowca i nie zmarnować jego dzieła. Trudno sobie wyobrazić, że władze zespołu pozwolą na gwałtowną zmianę stylu gry, tym bardziej że wraz z początkiem obecnego sezonu zaczęła się spora przebudowa drużyny pod batutą Jürgena Kloppa, którą będzie musiał kontynuować już ktoś inny.
Niespełnione nadzieje
Liverpool to niejedyny europejski gigant, który w letniej przerwie dokona trenerskiej roszady. Dotyczy to też m.in. FC Barcelony. Xavi Hernández o swojej decyzji poinformował ledwie dzień po Jürgenie Kloppie, po przegranym meczu swojego zespołu. Kontekst jego odejścia jest jednak inny. Status legendy klubu w przeciwieństwie do Niemca wyrobił sobie jeszcze jako piłkarz, czarując swoją grą. Jego przyjście do „Dumy Katalonii” w listopadzie 2021 roku zostało odebrane przez kibiców z wielkim entuzjazmem. Niemal każdy był przekonany, że tak genialny środkowy pomocnik jest po prostu stworzony do bycia trenerem. Swoje pierwsze trofea w roli szkoleniowca w Barcelonie zdobył w zeszłym roku. Najpierw triumfował w Superpucharze Hiszpanii, by kilka miesięcy później zdobyć Mistrzostwo kraju. Kibice „Blaugrany” mieli więc uzasadnione powody ku temu, by z nadzieją spoglądać na kolejny sezon. Liczono na to, że Xavi będzie konsekwentnie rozwijał drużynę pełną młodych talentów i pomoże jej przywrócić nadszarpnięty ostatnimi latami status. Tymczasem wraz z upływem kolejnych tygodni trwających rozgrywek wzmagały się zarzuty ze strony fanów, że Hiszpan nie ma pomysłu na grę zespołu, nie rozwija go i nie potrafi odpowiednio zarządzać potencjałem kadry. W efekcie tego Barcelona w lidze do liderującego Realu Madryt traci osiem punktów.
Jeszcze inaczej sytuacja ma się w Bayernie Monachium, który w ostatnich latach przyzwyczaił swoich sympatyków do dominacji na krajowym podwórku. Ostatni sezon, który nie zakończył się Mistrzostwem Niemiec w wykonaniu Bawarczyków to rozgrywki 2011/2012. Zanosi się jednak na to, że ta wieloletnia passa dobiegnie końca. Bayern na sześć kolejek przed końcem sezonu traci bowiem aż 16 punktów do rozpędzonego Bayeru Leverkusen, zaliczając na przestrzeni sezonu kilka bolesnych potknięć. Te najbardziej dotkliwe miało jednak miejsce w zmaganiach o krajowy puchar, gdy monachijczycy w 1/16 finału przegrali z trzecioligowym Saarbrücken! Mogą się natomiast zrehabilitować grą w Lidze Mistrzów. Nawet jednak potencjalny triumf w całych rozgrywkach i tak nie uratuje posady Thomasa Tuchela. 21 lutego klub za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych poinformował bowiem, że wraz z końcem sezonu zakończy się współpraca z trenerem. Trudno się temu dziwić, bo następca Juliana Nagelsmanna zatrudniony w marcu zeszłego roku nie spełnił stawianych przed nim oczekiwań. Niespełna dwa tygodnie po zatrudnieniu Tuchela, zespół odpadł z Pucharu Niemiec, kilkanaście dni później z Ligi Mistrzów, a prym na krajowym podwórku pozwoliła uratować koszmarna nieudolność Borussii Dortmund w ostatniej kolejce.
Kogo wybiorą?
Wspólnym mianownikiem dla Bayernu Monachium, jak i Liverpoolu jest Xabi Alonso, czyli były piłkarz tych klubów, robiący furorę w Bayerze Leverkusen, który w zeszłym sezonie zastał w strefie spadkowej, a teraz pewnym krokiem prowadzi go do pierwszego Mistrzostwa Niemiec w historii klubu. Robi to w niezwykle efektownym stylu, bo grą jego zespołu można się zachwycać i co więcej – Bayer w tej kampanii jak do tej pory nie przegrał żadnego spośród 41 meczów! W grze o jego usługi niewątpliwie byłby też jego inny były zespół Real Madryt, ale „Królewscy” niedawno przedłużyli kontrakt z Carlo Ancelottim. Kontrakt Baska (będącego dopiero na początku swojej trenerskiej kariery) w Leverkusen ważny jest jednak do czerwca 2026 roku, więc może się okazać, że po bieżących rozgrywkach nie zmieni on jeszcze swojej przynależności klubowej. Innym łakomym kąskiem może być też Roberto De Zerbi, który w poprzednim sezonie wywindował angielskie Brighton na 6. miejsce w lidze, a w obecnych rozgrywek dotarł do 1/8 finału Ligi Europy. Atrakcyjny styl gry, jaki prezentuje drużyna włoskiego szkoleniowca, na pewno jest kuszącą perspektywą chociażby dla kibiców Barcelony. Nie jest jednak pewne, czy De Zerbi jest już gotowy na pracę w którymś z piłkarskich gigantów.
Wiemy natomiast, że czekają nas niezwykle ekscytujące miesiące. Wybory Barcelony, Bayernu i Liverpoolu mogą bowiem przyczynić się do roszad na stanowiskach szkoleniowca w wielu innych klubach. Poza tym istnieje szansa, że jeszcze w kilku znaczących zespołach dojdzie do zmian. Zapowiada się na to, że w następnym sezonie będziemy świadkami nowego, bardzo emocjonującego układu sił.
Igor DZIEDZIC