Nie da się ukryć, że Eliminacje do Euro 2024 były dla reprezentacji Polski wyjątkowo nieudane. Gdyby nie dobre wyniki we wcześniejszych edycjach Ligi Narodów, marzenia o zagraniu na wielkiej piłkarskiej imprezie w Niemczech skończyłyby się dla nas już w listopadzie. Drużyna Michała Probierza otrzymała jednak szansę w postaci dwóch spotkań, które musiała bezwarunkowo wygrać.
Mecz z Estonią był dla reprezentacji Polski bardzo udany, nie tylko pod względem wyniku, ale i stylu gry pokazanego przez naszą kadrę. Efektowne zwycięstwo nie zmieniło jednak tego, że finałowe spotkanie baraży było dla drużyny Probierza wyjątkowo wymagające. Walia to drużyna znana z dobrej dyspozycji w meczach domowych, a reprezentacja Polski często miała problemy na wyjazdach. Od ponad roku atmosfera wokół naszej kadry pozostawiała wiele do życzenia, co wpływało negatywnie na jej formę. Prognozy nie były więc optymistyczne, ale drużyna stanęła na wysokości zadania.
Trudne 90 minut
Selekcjoner postawił na dokładnie tę samą jedenastkę, co w poprzednim meczu. Obok Lewandowskiego zagrał Świderski, za nimi wyszli Zieliński, Slisz i Piotrowski, który kilka dni wcześniej popisał się piękną bramką. Jako wahadłowi wystąpili jedni z lepszych piłkarzy w rywalizacji z Estonią – Frankowski oraz Zalewski, a z tyłu w trójce: Kiwior, Bednarek oraz Dawidowicz. Swój osiemdziesiąty pierwszy mecz w reprezentacji Polski zagrał Wojciech Szczęsny, który już wcześniej oznajmił przedstawicielom mediów, że w przypadku braku awansu na najbliższe Euro, odejdzie z kadry. Podobne stanowisko zdawał się przyjmować Robert Lewandowski, także w przypadku porażki w Cardiif pożegnalibyśmy dwie żywe legendy polskiej piłki nożnej.
Pierwsza okazja pojawiła się w dwunastej minucie, gdy dobrego dośrodkowania Frankowskiego nie wykorzystał Świderski. Była to jedyna groźna sytuacja Polski w pierwszej połowie, jednak sama gra nie prezentowała się najgorzej. Najgroźniejszym zawodnikiem Walii ewidentnie był Kieffer Moore, który najpierw miał duży udział przy niezaliczonym golu dla swojej drużyny, a na początku drugiej połowy groźnie uderzył na bramkę gości. Strzał napastnika zatrzymał jednak Szczęsny, który, dzięki swojemu świetnemu występowi, zostanie na długo zapamiętany przez Polaków.
Karne dają zwycięstwo
Dogrywka była pełna nerwów dla obu drużyn. Świetną interwencją ponownie popisał się Szczęsny, po której Polacy przeprowadzili sprawny kontratak, zakończony niecelnym strzałem Piotrowskiego Postawa zawodnika Łudogorca Razgrad jest godna pochwały, tak samo jak występ Zalewskiego, Slisza oraz Salamona, który pojawił się na boisku w osiemdziesiątej minucie, dając wiele spokoju w defensywie. Mimo większej dynamiki spotkania oraz większej ilości groźnych sytuacji, dogrywka również nie przyniosła rozstrzygnięcia. Czekała nas więc powtórka z 2016 roku, w którym na Euro we Francji braliśmy udział w dwóch seriach rzutów karnych. Pierwszą „jedenastkę” wykonał nasz kapitan, pewnie pokonując bramkarza gospodarzy. Osiem następnych karnych zostało wykonanych bezbłędnie i Walijczykom pozostał ostatni do strzelenia. Do piątej „jedenastki” wytypowano byłego zawodnika Manchesteru United, Daniela Jamesa Jego uderzenie wybronił jednak Wojciech Szczęsny, tym samym dając nam awans na Euro 2024 w Niemczech.
Po długiej celebracji na boisku w Cardiff, piłkarze udali się do szatni, gdzie całą drogę na turniej podsumował Robert Lewandowski – Ja również chciałbym wam podziękować, przede wszystkim za to, co pokazaliśmy w tych dwóch meczach. Wiem, że eliminacje były kurwa do dupy i wszystko co tam zrobiliśmy źle było w tych eliminacjach, ale ten etap jest już zamknięty. Były playoffy, pokazaliśmy fajną grę, dzisiaj naprawdę graliśmy fajną piłkę, z boiska czuło się, że w tej drużynie chce się być, grać i wygrywać. To zwycięstwo to jest przygotowanie na Mistrzostwa Europy i ja wierzę w to, że pokażemy tam fajną piłkę, zdobędziemy punkty i naprawdę wygramy mecze. Ja w to wierzę, bo widzę co się w tej drużynie dzieje (pisownia oryginalna) – na te słowa kapitana cała szatnia odpowiedziała głośnymi brawami.
Czerwcowe wyzwania
Świętowanie naszej kadry nie potrwa jednak długo, gdyż przed nimi przygotowania do trzech wymagających meczów Losowanie grupy na Euro nie było dla nas szczęśliwe, trafiliśmy bowiem na Austrię, Francję oraz Holandię. Naszym pierwszym przeciwnikiem będzie drużyna Ronalda Koemana, która może poszczycić się naprawdę mocną kadrą i solidnymi wynikami. Wielu kibiców typuje ich na „czarnego konia” najbliższych Mistrzostw Europy, a nasz bilans wyników starć z tym rywalem również nie wróży nic dobrego. Niewątpliwie czeka nas więc wymagające spotkanie, w którym remis będziemy mogli celebrować jak zwycięstwo.
Następnie zagramy z Austrią, która moim zdaniem jest w naszym zasięgu. Pod względem składu są na nieco wyższym poziomie od reprezentacji Polski, głównie za sprawą kilku zawodników wysokiej jakości z Bundesligi oraz Davida Alaby. Uważam jednak, że Austria będzie faworytem w starciu z naszą kadrą, patrząc na ich postawę w eliminacjach. Dwukrotnie pokonali Szwecję oraz grali jak równy z równym przeciwko Belgii, raz remisując, a raz przegrywając jedną bramką. Biorąc pod uwagę naszego ostatniego przeciwnika w fazie grupowej, można być pewnym, że to właśnie w spotkaniu z Austrią możemy szukać możliwości na wyjście z grupy. Dwudziestego piątego czerwca zagramy z poprzednim finalistą Mistrzostw Świata; Francją. Ostatnie spotkanie z nimi przegraliśmy dwoma bramkami (1:3), a autorem dwóch pięknych goli był Mbappe. To będzie zdecydowanie najtrudniejszy mecz dla „biało-czerwonych”
Roch ORZECHOWSKI