Barwne bohaterki w slasherze, czyli „Zejście” Neila Marshalla

„Zejście” opowiada historię szóstki kobiet, które postanawiają zwiedzić jaskinię w dzikich rejonach Appalachów. fot. Chriseast18/wikimedia commons

Bohaterowie filmów slasherowych często borykają się z powierzchownym opracowaniem w scenariuszu, pełniąc role głównie jako mięso armatnie lub obiekt fantazji erotycznych. W takim kontekście ich postacie są zazwyczaj jednowymiarowe i służą wyłącznie do podkręcenia napięcia lub wzmocnienia efektów sensacyjnych. Niemniej jednak, istnieją produkcje, które wnoszą znaczące innowacje do estetyki kina grozy, oferując postacie o wyraźnie zarysowanych cechach, z którymi widzowie mogą się autentycznie identyfikować.  

Doskonałym przykładem tego typu dzieła jest film „Zejście” w reżyserii Neila Marshalla, który wyróżnia się na tle konwencjonalnych slasherów dzięki głębszemu rozwojowi postaci oraz angażującemu przedstawieniu ich wewnętrznych zmagań i osobistych konfliktów. Luc Besson, znany z kina dramatycznego („Wielki błękit”), sensacyjnego („Nikita”) czy kryminalnego („Leon zawodowiec”) w swoich dziełach skupia się na odrzuconych jednostkach, niepotrafiących przystosować się do życia w społeczeństwie. Jego bohaterowie wiodą życie samotnika, ale nie tylko zewnętrznego, ale przede wszystkim wewnętrznego. Martin Scorsese, specjalizujący się w produkcjach gangsterskich („Chłopcy z ferajny”, „Kasyno”) często bada wewnętrzne konflikty swoich protagonistów, ich moralne dylematy oraz konsekwencje ich działań. Tematyka winy i odkupienia jest wszechobecna w jego twórczości „Pluton”, „Urodzony czwartego lipca”) zobrazowany jest proces wyniszczających się psychicznie organizmów, walczących nie tylko o Stany Zjednoczone, ale także o swoją własną tożsamość. Jeden z bohaterów Plutonu mówi: „Walczyliśmy raczej z samym sobą”.  

W powyższych produkcjach bohater niejednokrotnie stawiany jest na pierwszym miejscu, to on, jego przeżycia i wewnętrzna walka z własnymi demonami ułatwia zaangażowanie emocjonalne odbiorcy filmowego przekazu z wydarzeniami mającymi miejsce w dziele. W znaczącym w dziejach kinematografii horrorze, co jakiś czas zdarzają się protagoniści z zarysowaną osobowością, jednak jest to zjawisko dość rzadkie. Co ciekawe, to właśnie film grozy słynie z tego, że stanowi katalizator dla wyobraźni widzów, pozwalając im na wielość interpretacji i implikuje głębsze znaczenia. Horrory często charakteryzują się ambiwalencją i wieloznacznością, co sprawia, że są wyrazistym medium do przekazywania ukrytych przesłań związanych z lękami społecznymi. Przewodnikami po licznych alegoriach i metaforach rzeczywistości są bohaterowie żyjący w strukturze dzieła filmowego. Zazwyczaj postacie przechodzą wewnętrzne przemiany, walczą z zepsutymi ludźmi, zdegenerowanym światem, zwierzęcymi antagonistami lub potworami, balansując tym samym na granicy, ocierając się o śmierć, a w chwili, gdy poczują ją na swoim karku, zaczynają doceniać życie i znajdują w nim sens.  
 

W podgatunkach horroru jak: slasher czy gore na próżno szukać jednak solidnie nakreślonych w scenariuszu postaci, wzbudzających szczerą sympatię odbiorców. Warto przyjrzeć się znanym seriom filmowym jak: „Piątek trzynastego”, „Halloween”, „Oszukać przeznaczenie” czy „Droga bez powrotu”, w których bohaterowie nie dość, że istnieją tylko po to, aby w efektowny sposób zakończyć swój żywot, to jeszcze stanowią archetypy, takie jak: przystojny mięśniak (Hunt z „Oszukać Przeznaczenie 4”), atrakcyjna kobieta lekkich obyczajów (Bree z „Piątku 13-go), zabawny luzak (Jonesy z „Drogi bez powrotu 2) czy cnotka, tradycyjnie final girl (Laurie z „Halloween”). Odbiorca filmowego przekazu nieraz kibicuje postaciom przez aparycje aktorów, ich kunszt, bądź ze względu na ich atrakcyjność. Z drugiej strony zdarzają się horrory emanujące przemocą, brutalnymi scenami śmierci i atmosferą wszechobecnego niepokoju, w których twórca filmowy zwróci uwagę na solidne zarysowanie postaci, nawet jeśli mają w dość szybkim tempie ponieść śmierć.  

Nasuwa się wówczas pytanie. Skoro zadaniem slashera czy gore jest zobrazowanie makabrycznych, krwawych scen przemocy, czy wiarygodnie wykreowany protagonista jest potrzebny owym produkcjom? Jeśli tak, to dlaczego tak często w scenariuszu jest to aspekt pomijany? Czy slashery mogą jednocześnie odrzucać od ekranu, emanując systematycznie nieuzasadnioną przemocą, a jednocześnie pozwolić widzom zżyć się z organizmami żyjącymi w filmowej rzeczywistości? Zastanawiając się nad tym, warto posłużyć się Zejściem w reżyserii brytyjskiego reżysera Neila Marshalla, przykładem kina grozy, które łączy ze sobą estetykę kilku odmian podgatunkowych: slasher, gore, horror psychologiczny i survivalowy. 

„Zejście” opowiada historię szóstki kobiet, które postanawiają zwiedzić jaskinię w dzikich rejonach Appalachów. W trakcie eksploracji dochodzi do zawalenia tunelu, odcinając bohaterkom drogę powrotną. Zmęczone i zmuszone do szybkiego odnalezienia wyjścia kobiety, posuwają się w głąb góry. Wkrótce odkrywają, że w ciemnościach czyhają na nie człekokształtne istoty, które zażarcie bronią swojego terytorium. Rozpoczyna się desperacka walka o przetrwanie, a więzi między bohaterkami zostają wystawione na próbę. 

Przed tym, jak widzowie staną się świadkami serii brutalnych aktów przemocy, pełnych drastycznych scen oraz odrażających antagonistów czyhających na życie grotołazek, zostaną szczegółowo zaznajomieni z rozbudowaną charakterystyką i historią życia protagonistek. Dzięki temu, zanim oglądający otrzymają wszechobecne zagrożenie i napięcie, zdobędą pokaźną wiedzę na temat osobowości i doświadczeń bohaterek. 

Film rozpoczyna się sekwencją, w której trzy kobiety (Sarah, Beth, Juno) płyną pontonem rwącą rzeką. Następnie Sarah wraz z mężem i córką ulega poważnemu wypadkowi samochodowemu, w wyniku którego bohaterka traci rodzinę. Rok później przyjaciółki, wraz z trzema kolejnymi protagonistkami (Sam, Rebecca, Holly), postanawiają spędzić trochę czasu razem, oddając się swoim zainteresowaniom, jakimi są sporty ekstremalne. Bohaterki, zanim wkroczą do jaskini, rozmawiają, piją, zacieśniają przyjacielskie więzi. 

Z krótkich dialogów odbiorca filmowego przekazu poznaje postacie, ich plany na przyszłość, życie prywatne oraz styl bycia. Imponujące jest to, że w tej kameralnej produkcji występuje aż sześć istotnych bohaterek i każda z nich otrzymuje czas ekranowy, aby przybliżyć je widzom. O Sarah odbiorca dowiaduje się niewiele, ponieważ jej wątek oscyluje wokół traumatycznych wydarzeń, które będą stanowić najważniejszy element jej metamorfozy. Juno również pozostaje owiana tajemnicą, jednak dostrzegalne są jej cechy przywódcze. Beth jest zamężną, zabawną nauczycielką angielskiego. Energiczna i wygadana Holly szuka nowych wyzwań, wspominając, że niedawno wspinała się bez zabezpieczenia na dach kościoła. Sam kończy studia medyczne i jest zakochana w chłopaku, który w aktach miłości obdarowuje ją specyficznymi gadżetami, jak świecące okulary czy komiczny zegarek. Rebecca, przyrodnia siostra Sam, profesjonalnie zajmuje się uprawianiem sportów ekstremalnych. Każda z bohaterek jest konsekwentnie rozwijana, co w rezultacie tworzy ich archetypiczne cechy charakteru, które z czasem coraz wyraźniej manifestują się na ekranie. 

Pewność siebie – Juno nie zważa na niebezpieczeństwo, na które naraża grupę, kiedy potajemnie zaprowadza je do niezbadanej wcześniej jaskini. Przepełniona poczuciem winy, związanym nie tylko z faktem, że zawalony korytarz odciął protagonistkom drogę powrotną i to na niej spoczywa odpowiedzialność za wydostanie przyjaciółek z groty, dodatkowo okazuje się, że łączyła ją romantyczna relacja ze zmarłym mężem swojej przyjaciółki. Ponadto postać staje się filmowym złoczyńcą, gdy po walce z potworem przypadkowo rani jedną z koleżanek i pozostawia ją na pastwę losu. 

Niewinność – Sarah, która nie otrząsnęła się jeszcze po stracie ukochanych, pozostaje statyczna w początkowej fazie filmu. Protagonistka zyskuje siłę i traci to, co ją najbardziej charakteryzowało, kiedy dowiaduje się o romansie i skraca cierpienie konającej przyjaciółce. Wówczas postać nie toczy walki tylko z potworami, ale także z samą sobą i swoimi wewnętrznymi traumami. Szczególnym elementem rozwoju tych dwóch bohaterek jest to, że jedna z każdą sekundą filmu zyskuje na sile, a druga ją powoli traci. Ów kontrast między nimi manifestuje się w wymiarze symbolicznym – Sarah wpada do kałuży krwi, która w całości ją pochłania (intertekstualne nawiązanie do filmu Francisa Forda Coppola „Czas Apokalipsy”), a kiedy się z niej wynurza, budzi się w niej pierwotny instynkt przetrwania. Bohaterka przyjmuje nową tożsamość, nie boi się już konfrontacji z niebezpiecznymi drapieżnikami, a nawet można odnieść wrażenie, że czuje się wyzwolona, bezlitośnie mordując jednego potwora za drugim. Co więcej, wymierza sprawiedliwość za romans, a bardziej za nieudzielenie pomocy swojej rannej koleżance Juno, która w kluczu symbolicznym zostaje oczyszczona, wpadając do wody, zanim spotyka ją kara. 

Ciekawość – Holly, która od pierwszych minut kreuje się jako postać impulsywna, swoją aparycją, zawadiackim wyglądem i ciętym językiem ukazuje również swoją nieostrożność. W kilku scenach zaprezentowane jest jej lekceważące zachowanie wobec zagrożenia, które stoi przed nią otworem. Bohaterka jako jedyna dynamicznie spuszcza się na linie wspinaczkowej do jaskini, przechodzi bez skrępowania nad przepaścią, a później, gdy gaśnie jej latarka, biegnie w kierunku fosforu w skale, myląc go ze światłem dziennym, wpada do groty i łamie nogę. Bohaterka swoją ignorancją przypłaca życiem, bowiem jako pierwsza staje się ofiarą potworów. 

Naiwność – Sam, postać w wielu scenach statyczna, milcząca, przyglądająca się pozostałym przyjaciółkom, wzbudza sympatię odbiorców szczerym uśmiechem, inteligentnymi żartami, ale także swoją nieporadnością i łatwowiernością. Sam nie jest jednak wyłącznie nieekspresyjną, młodą kobietą, ale przede wszystkim zdolną studentką medycyny. Gdy Holly łamie nogę, to ona zachowuje spokój, precyzyjnie mocuje prototyp szyny usztywniającej, a później bada martwego potwora, aby poznać jego słabe punkty. Jej naiwność manifestuje się, kiedy niewprawiona w przechodzenie na linie nad przepaścią, próbuje swoich sił. Ostatecznie, w połowie drogi, zostaje zaatakowana przez potwora, a w ostatnim odruchu zrzuca go w otchłań. 

Odpowiedzialność – Rebecca, która przed wejściem do jaskini poucza młodszą siostrę o skutkach palenia marihuany i informuje towarzyszki wyprawy o reakcjach organizmu aktywujących się w kompletnych ciemnościach. Kontroluje, czy wszyscy są obecni, jest zaniepokojona, gdy zauważa, że struktura jaskini, w której się znajdują, różni się od tej opisanej w przeczytanej uprzednio książce. Bohaterka czuje się odpowiedzialna za wprowadzenie Sam do jaskini, więc kiedy zostaje zaatakowana, każe jej uciekać, nie oglądając się za siebie. Rebecca umiera z rąk potwora, gdy na krótką chwilę traci nad sobą kontrolę, opłakując śmierć swojej siostry. 

Opiekuńczość – Beth jest najstarsza w grupie, przyjaciółki żartują z jej wieku. Jako nauczycielka posiada kompetencje w radzeniu sobie z dziećmi, co można odebrać jako metaforę opieki nad Sarah – bezradną, niewinną i psychicznie słabą, która znajduje w Beth oparcie. Można także dostrzec nawiązanie między nimi a siostrami. Bohaterki nie łączą więzi rodzinne, ale zaakceptowały swoje role: opiekunki i podopiecznej. Kiedy Beth zostaje poważnie ranna, nie chce być ciężarem dla Sarah, dlatego prosi ją o skrócenie cierpienia. 

„Zejście” trwa sto minut, jednak w tym krótkim czasie reżyser sprawnie opowiada historię o przetrwaniu w obliczu bezlitosnych stworów, wypełnioną serią przemocy, makabrycznymi scenami śmierci oraz powolnym rozpadem człowieczeństwa głównej bohaterki. To, co szczególnie wyróżnia to dzieło filmowe, to niekonwencjonalne portretowanie bohaterek w slasherze. Pomimo obecności gore i survivalu, to właśnie ten podgatunek najbardziej wpisuje się w estetykę „Zejścia”. Tu nie ma erotycznych podtekstów ani spektakularnych scen łóżkowych rodem z „Piątku trzynastego” czy „Koszmaru z ulicy Wiązów”. Zamiast tego Neil Marshall z szacunkiem i precyzją obrazuje życie swoich protagonistek. Każdy widz może wypowiedzieć się na temat bohaterki, zapamiętać choć jedną cechę, z którą będzie ją identyfikować. 

Co więcej, postacie są dla reżysera na tyle istotne, że zaangażował aktorki z różnych stron świata: Malezji (Sarah), Irlandii (Holly), Wielkiej Brytanii (Beth), Hongkongu (Juno), Holandii (Rebecca) i Szwecji (Sam), aby każda z nich wyróżniała się akcentem i barwą głosu, zachowując tym samym swoją tożsamość, nawet w totalnych ciemnościach. Uczynił to, żeby bohaterki pozostały żywymi istotami w świecie filmu, a nie tylko cieniami czekającymi na egzekucję. Nawet te postacie drugoplanowe są dla niego równie ważne, co Sarah i Juno, które wysuwają się na pierwszy plan. 

Warto zatem zastanowić się czy po obejrzeniu slashera bohaterowie pozostają w pamięci odbiorcy. Oglądając najnowszą odsłonę „Piątku 13-go” z 2009 roku widz zapewne nie kojarzy postaci Bree przez jej wyeksponowane cechy charakteru, a raczej przez jej obfity biust i spektakularną scenę łóżkową. W przypadku serii „Oszukać przeznaczenie” niełatwo jest przywołać którąkolwiek z postaci, ponieważ pamięta się tylko ich widowiskową śmierć, jak spalenie w solarium (Ashley i Ashlyn) lub wessanie przez pompę w basenie (Hunt). Co więcej, mało kto skojarzy nastoletniego Glena Lantza z pierwszej części „Koszmaru z ulicy Wiązów”, jednak jeżeli usłyszy się nazwisko Johnnego Deppa, który wcielił się w ową postać, to wówczas ofiara Freddy’ego Krugera staje przed oczami kinomanów.  

Problem slasherowych protagonistów polega na tym, że tracą swoją podmiotowość i stają się jedynie produktem: Bree jako obiekt erotycznych fantazji, bohaterowie „Oszukać przeznaczenie” jako wysłane na pewną śmierć mięso armatnie, a Glen Lantza nie byłby dziś kojarzony, gdyby nie rozwijająca się kariera aktora, który się w niego wcielił. 

Nie ulega jednak wątpliwości, że serie „Piątek trzynastego”, „Koszmar z ulicy Wiązów”, „Oszukać przeznaczenie“ oraz wiele innych, jak „Halloween”, „Droga bez powrotu” czy „Teksańska masakra piłą mechaniczną” cieszą się ogromną popularnością i liczą pokaźną ilość odsłon. Mimo że protagoniści nie wzbudzają szeregu szczerych emocji u oglądającego, warto zauważyć, że te serie zawdzięczają swój rozgłos nieporównywalnie innemu czynnikowi – antagoniście. To właśnie dla psychopatów takich jak Jason Voorhees, Freddy Krueger, niezmaterializowana śmierć, zmutowani kanibale czy Leatherface potencjalny odbiorca udaje się do kina, wiedząc, czego może spodziewać się na ekranie. Przez lata wykształciły się jego przyzwyczajenia odbiorcze. 

Zastanawiające jest, dlaczego Neilowi Marshallowi tak zależało, aby bohaterki Zejścia były postaciami wiarygodnymi? Skoro wystarczyłoby zaprowadzić je do jaskini, uniemożliwić im drogę powrotną i po prostu patrzeć, jak jedna za drugą umiera w coraz to bardziej wymyślny sposób. Można dostrzec pewne odwrócenie konwencji – jeśli antagoniści nie są tak wyrazistymi postaciami jak Kruger, a jednowymiarowi bohaterowie nie wzbudzają sympatii, to komu będzie kibicować widz? Jest to jedno założenie, jednak bardziej prawdopodobne jest, że Neil Marshall bawi się formami horroru, a struktura slasherów pozwoliła mu zrealizować niejednoznaczne dzieło spod znaku kina grozy. 

W wywiadzie dla platformy internetowej „Cinephilia & Beyond” Neil Marshall rozmawiał ze Svenem Mikulecem na temat „Zejścia,” omawiając kilka intrygujących kwestii związanych z filmem. Przede wszystkim zawsze podziwiał silne kobiety na ekranie, które nie czekają biernie na ratunek, a same biorą sprawy w swoje ręce. Są sprawcze, samowystarczalne, niezłomne, ale też pozostają wciąż wrażliwe i delikatne.  

Ponadto reżyser odniósł się do samego tytułu filmu, sugerując kilka tropów interpretacyjnych. Na najbardziej bezpośrednim poziomie „zejście” odnosi się do głównego wątku, w którym bohaterki eksplorują system jaskiń. Drugie znaczenie wiąże się z psychicznym stanem głównej bohaterki, Sarah, której umysł „schodzi” w kierunku szaleństwa podczas opowieści. Trzecia warstwa, bardziej subtelna, wskazuje na ewolucyjne implikacje. Film sugeruje, że stwory zamieszkujące jaskinie mogą być potomkami ludzi, którzy nigdy nie opuścili tego środowiska. To stawia bohaterki na trajektorii powrotu do bardziej prymitywnej formy człowieczeństwa, ilustrowanej przez prehistoryczne malowidła w jaskiniach. W tym kontekście tytuł odzwierciedla zarówno podróż fizyczną, mentalną, a także cofanie się do wczesnych etapów ludzkiej ewolucji.  

Zatem, ,,Zejście’’, pod warstwą slashera wykorzystuje różnorodne elementy filmowe, aby stworzyć głęboko poruszającą opowieść. To dzieło, który działa na wielu poziomach, zarówno emocjonalnym, jak i symbolicznym, pozostawiając widzów w stanie niepokoju i refleksji nad znaczeniem ukrytym za obrazami potworów i mrocznych jaskiń. Produkcja nie osiągnęła by takiego sukcesu, zarówno finansowego (przy budżecie 3,5 miliona dolarów, zarobił ponad 57 milionów), jak i artystycznego, bowiem krytycy nazwali ,,Zejście’’ jednym z najbardziej przerażających filmów od czasów „Obcego – 8. pasażera „Nostromo”. Co jest ogromnym osiągnięciem, bo przecież jak napisał Marek Hendrykowski w książce „Leksykon gatunków filmowych” – „kluczem do powodzenia danego filmu stanowi każdorazowo sztuka ewokowania ekranowej grozy. Straszenie w kinie jest bowiem sztuką i sztuką równie trudną co rozśmieszanie”. 

Szymon Filipiak