Przełom lata i jesieni upłynął w wielu polskich miastach pod znakiem tzw. patroli obywatelskich maszerujących ulicami, rzekomo w obronie Polski przed cudzoziemcami. Media tradycyjne i społecznościowe obiegła fala pogłosek o groźnych imigrantach czyhających na bezpieczeństwo polskich rodzin. Skrajnie prawicowe marsze dotarły z Wielkopolski do innych regionów. Co leży u podstaw tego zjawiska? Czy Polsce zagraża uliczna przemoc ekstremistów?
Wkrótce po tym, gdy wieczorem 7 września doszło w Śremie do bójki, w trakcie której obcokrajowiec z Ameryki Łacińskiej miał ranić dwóch mieszkańców rozbitą butelką, wiadomość o tym zdarzeniu rozeszła się po polskim internecie lotem błyskawicy. Sieć ogarnęła fala pogłosek, które napędzały społeczne poczucie niepokoju. Sytuację narastającego napięcia w przestrzeni wirtualnej postanowił wykorzystać skrajnie prawicowy influencer Rafał Podejma, wzywając „patriotów” do organizowania przemarszów ulicami polskich miast, począwszy od Śremu.
Stary problem
W kolejnych dniach przemarsze, określane przez samych uczestników mianem „patroli obywatelskich”, rozlały się ze Śremu na inne miasta kraju. Nie były to spontaniczne zgromadzenia mieszkańców, lecz zorganizowane za pośrednictwem komunikatora Telegram demonstracje siły, w których brali udział przede wszystkim młodzi mężczyźni zaangażowani w działalność ruchów nacjonalistycznych i kibolskich. Mimo iż zgromadzenia te odbywały się niezgodnie z prawem, policja w większości przypadków ich nie rozwiązywała. W przeciągu września „patrole” stawały się coraz bardziej konfrontacyjne. Ich uczestnicy przeszli od demonstrowania swych poglądów na ulicach do nachodzenia miejsc pracy i noclegów cudzoziemców. Tendencja ta przybrała skrajną formę w Żyrardowie. 21 września odbywający się w tym mieście „patrol” przeistoczył się w napaść na hostel pracowniczy, z którego korzystali obcokrajowcy. Sprawcy zdemolowali budynek.
Obecna fala nacjonalistycznych demonstracji nie jest odizolowanym przykładem ekstremizmu. Środowiska zaangażowane w organizację „patroli obywatelskich” również w poprzednich latach zajmowały się nękaniem cudzoziemców. Pierwsze akcje świadczące o nadchodzącym wzmożeniu ich działań miały miejsce w Przemyślu w 2022 roku. Polegały one na sygnalizowaniu swojej obecności wobec „nieeuropejskich migrantów”, mających rzekomo przybywać wraz z Ukraińcami, infiltrując Polskę. Wtedy po raz pierwszy grupy te określiły swoje działania mianem „patroli obywatelskich”.
To nie zniknie
Fala skrajnego nacjonalizmu, której głównym przejawem w ostatnich tygodniach są „patrole obywatelskie”, wzbudza niepokój. Jednocześnie jest to zjawisko, które trzebazrozumieć, aby móc świadomie się do niego odnieść. Z tego względu poprosiliśmy o komentarz dwóch uczonych z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Są to profesor Piotr Forecki, specjalizujący się w tematyce m.in. polskiego nacjonalizmu, i profesor Cezary Trosiak, badający problematykę procesów migracyjnych w Polsce i Europie.
Kwestią zastanawiającą jest, czy działania „patroli obywatelskich” należy odczytywać jako przejaw ich ekstremizmu, czy też jako objaw szerszego problemu polskiego społeczeństwa z tolerancją w czasach rosnącej imigracji. Zdaniem Profesora Foreckiego – te grupy nie działają w próżni. Jeżeli prześwietlimy w Polsce historię szczucia na migrantów, budowanego na podstawie retoryki ksenofobicznej, to jest to proces, który postępuje od tzw. kryzysu uchodźczego z 2015 roku. Dużą rolę w budowaniu atmosfery strachu odgrywają elity związane z polską prawicą. Profesor Trosiak sądzi, że – Doświadczenia europejskie z XX wieku każą z dużą uwagą obserwować tego typu inicjatywy. Istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że przerodzić się one mogą w jakąś formę przemocy jednych grup społecznych względem innych.
Istotną kwestią z punktu widzenia społeczeństwa jest przygotowanie polskich władz na wyzwania związane z imigracją. Profesor Trosiak zauważa, że – Pojawienie się zjawisk pokroju „patroli obywatelskich” jest wskaźnikiem słabości państwa, które nie reaguje skutecznie, aby przeciwstawić się niebezpieczeństwu wymknięcia się spod kontroli działań prowadzonych przez „patrole”. – Potrzeba nam polityki antydyskryminacyjnej, która byłaby wdrażana przez instytucje państwa. Mamy prawo oczekiwać od polskich władz, że potraktują sprawę „patroli” jako poważny problem całego kraju – dodaje Profesor Forecki.
Zapytaliśmy też ekspertów o to, jak Polska może wykorzystać doświadczenia imigracyjne Europy Zachodniej. Jak stwierdza Profesor Forecki – Nie powinniśmy sobie dać narzucić w temacie imigracji i rozmowy o wyzwaniach z nią związanych optyki skrajnie prawicowej. Należy ten temat radykałom „wyrwać” i odejść od retoryki strachu. Profesor Trosiak podkreśla, że – Państwo polskie powinno opracować założenia polityki migracyjnej. Stało się bowiem oczywiste, że przystąpienie w 2004 roku do Unii Europejskiej wywoła ruchy migracyjne. Naiwnością było oczekiwanie, że będzie to jedynie emigracja Polaków z Polski.
Polska potrzebuje zdecydowanej polityki państwa w zakresie migracji. W obliczu niskiego przyrostu naturalnego i braków kadrowych w wielu sektorach gospodarki, imigracja zostanie z nami na dłużej. Musimy wobec tego wspólnie, jako naród, stawić czoła rodzącym się wyzwaniom. Bojówkarze nie mogą dyktować tego, jak ma wyglądać nasz kraj.
Oskar KMAK