Freakowy nokaut poza klatką. Czy skandaliczny proceder zostanie ukrócony?

Premier Donald Tusk dołączył do grona polskich polityków potępiających freak fighty. Źródło – The Chancellery of the Prime Minister of the Republic of Poland/Gov.pl. Licencja – Creative Commons Attribution 3.0 Poland. Autor – Kancelaria Prezesa Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej.

Sporty walki nie są dla każdego. Choć ich odwieczna, wywodząca się z rozmaitych kręgów kulturowych tradycja po dziś dzień inspiruje sportowców do fizycznego oraz umysłowego samodoskonalenia, sama ich specyfika wywołuje kontrowersje. Szczególnie gdy mowa o współczesnych rozgałęzieniach tego sportu. Potocznie określane mianem dyscypliny walki typu „freak fight”, z przemocy uczyniły dochodowe show, przekraczając dotychczasowe granice tego, co można nazwać sportem.

Samo oznaczenie „freak” przypisuje się odmianom niektórych sportów walki, czerpiącym przede wszystkim z boksu, kick-boxingu i MMA. Formuła dyscyplin pozostaje zbliżona, jednak charakteryzuje się tym, że tak naprawdę w większości nie ma w nich żadnych zasad. Głównym celem freak fightów jest bowiem kontrowersyjne widowisko, które służy przyciągnięciu jak największej liczby widzów przed ekrany. Ich mechanizm skupia się więc na obecności internetowych celebrytów, agresji, niesprawiedliwych zasadach oraz głośnych skandalach, które już dawno przekroczyły granicę dobrego smaku. O przyszłych losach tych eventów zaczyna dyskutować rząd.

Dyskusje na temat freak fightów powracają jak bumerang. Każda kolejna gala wywołuje uzasadnione wątpliwości co do transmisji wydarzeń, które mogą w negatywny sposób wpływać na młodszą widownię. Obawy nie biorą się z niczego — najpopularniejsze polskie federacje freak-fightowe, takie jak „Fame MMA”, „Prime MMA” oraz „Clout”, celowo zachęcają amatorskich zawodników do agresywnych zachowań, wyzwisk oraz wyciągania na siebie nawzajem tzw. brudów.  Szkodliwe treści, prezentowane na każdej z trzech najpopularniejszych gal, od dawna w mniejszym lub większym stopniu interesowały polskie władze, lecz teraz czara goryczy zdołała się całkowicie przelać. Zapalnikiem okazała się dwudziesta druga odsłona gali „Fame MMA”, organizowana na Stadionie Narodowym w Warszawie.

29 października odbyła się konferencja prasowa Donalda Tuska. Podczas niej odniósł się on do ostatnich wypowiedzi ministra sportu, Sławomira Nitrasa, według którego, gale promujące agresję oraz niewłaściwe zachowania absolutnie nie powinny odbywać się na PGE Narodowym, uznawanym przez niego za „świętość” dla Polaków. Minister dodał również, że z uwagi na swoją szkodliwość, freak fighty powinny być surowo zakazane. Premier przyłączył się do chóru głosów wyrażających obawy, przed możliwym wpływem tego typu gal na młode pokolenie, a także posunął się do śmiałego stwierdzenia, że mogą być one „nawet bardziej szkodliwe niż wpływ pornografii”. Według niego ludzie sami wybierają, co chcą oglądać, a najważniejszą rolą polityków pozostanie ochrona tych, którzy są podatni na naśladowanie szkodliwych zachowań. Ze słów premiera można wywnioskować, że pierwszą próbą walki z freak fightami nie będzie ich całkowita blokada, lecz wprowadzenie rygorystycznych ograniczeń wiekowych przy wstępie na galę, czy też przy zakupie dostępu do transmisji.

Polityczny knockdown

Konferencja prasowa Donalda Tuska zapoczątkowała falę wypowiedzi innych polityków, którzy zapytani o odczucia wobec freak fightów, nie kryli się ze współdzieloną niechęcią: były premier Mateusz Morawiecki nawoływał do szybkiej interwencji w sprawie szkodliwego wpływu „pseudo gal” na niepełnoletnich widzów, a wiceminister sportu, Ireneusz Raś, nazwał freak fighty „stale przekraczającym granice dziwactwem”. Krzysztof Bosak zaproponował walkę z federacjami poprzez edukowanie młodego pokolenia o zdrowej aktywności fizycznej. Warto wspomnieć również wypowiedź wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego, który w ostrych słowach oskarżył federacje freak fightowe o „promowanie przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu drugiego człowieka”. 

O masowo wyrażanych opiniach polityków na temat freak fightów zaczęły się rozpisywać liczne portale internetowe, w tym w szczególności „Interia” oraz „Polsat News”. Artykuły uderzające w polskie federacje pojawiały się w ekspresowym tempie, a ukazane w tym samym czasie specjalne wydania telewizyjne na temat demoralizacji dzieci przez federacje „freak show”, postawiły ich dalsze funkcjonowanie pod wielkim znakiem zapytania. Ich sytuacji nie poprawia fakt, że niektóre polskie areny sportowe również stopniowo decydują się na zamykanie drzwi przed organizatorami tego typu wydarzeń. Pierwszym przykładem jest ERGO Arena w Gdańsku, która często współpracuje z organizacją sportową Konfrontacja Sztuk Walki, będącą największym w Polsce organizatorem klasycznych walk MMA.

Najpopularniejsza federacja freak fight show w Polsce, „Fame MMA”, została postawiona pod ścianą. Pojedyncze artykuły da się jeszcze zignorować, lecz zmasowany „atak” siłą rzeczy zmusił do publikacji oficjalnych oświadczeń. Na wszystkie nawarstwiające się oskarżenia, federacja szczegółowo odpowiedziała, stwierdzając że utrzymuje wysokie standardy w zakresie procedur weryfikacji wieku… Broniła się również stwierdzeniem, że ich gale coraz częściej przypominają profesjonalne sportowe wydarzenie, tracąc charakter amatorskiego eventu.  Jedno jest pewne: oktagon nie zweryfikuje walki pomiędzy polskim rządem a federacjami sportowymi. Nie musi tego jednak robić, by autodestruktywny nokaut stawał się dla tych drugich coraz bardziej możliwy.

Aleksandra MIERZWA