Jeden czy kilku kandydatów z ramienia „Koalicji 15 października”? Rafał Trzaskowski czy Radosław Sikorski? Kogo wystawi Prawo i Sprawiedliwość? I w końcu — kto w przyszłym roku zastąpi Andrzeja Dudę na stanowisku Prezydenta RP? To tylko niektóre z pytań, które ostatnio coraz częściej zadają sobie Polacy. I choć data wyborów jeszcze nie została ogłoszona, to debata nad potencjalnymi kandydatami staje się coraz gorętsza.
Ponad rok temu wybieraliśmy posłów i senatorów w wyborach parlamentarnych. W kwietniu tego roku wybraliśmy swoich przedstawicieli do samorządów terytorialnych, a w czerwcu deputowanych do Parlamentu Europejskiego. Obecnie wielkimi krokami zbliża się kolejne tego typu wydarzenie. Są to wybory prezydenckie, których pierwsza tura będzie miała miejsce najprawdopodobniej w połowie maja 2025 roku. W związku z tym kampania powinna się rozpocząć wraz z początkiem nowego roku, gdyż zgodnie z Kodeksem Wyborczym rozpoczyna się ona w dniu zarządzenia wyborów. Najważniejsze partie polskiej sceny politycznej intensyfikują swoje poszukiwania „kandydata idealnego”.
Bez kandydata opozycji
W koalicji rządzącej, póki co pewne są dwie rzeczy. Po pierwsze to, że nie zdecyduje się ona powalczyć wspólnie o zwycięstwo w pierwszej turze i nie wystawi jednego kandydata. Na takim posunięciu szczególnie zależało przewodniczącemu PSL Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, który postulował, aby „Koalicja 15 października” wystawiła kandydata, który powinien być „nie prawicowy, nie lewicowy, ale wspólnotowy”. Jego zapały zostały jednak szybko ostudzone zarówno przez premiera Donalda Tuska, który popiera wspólną strategię na wybory, ale nie wspólnotowego kandydata, jak i przez przewodniczącą Klubu Lewicy Annę Marię Żukowską, która wprost przyznała, że Lewica wystawi własnego kandydata na prezydenta. Po drugie, pewne jest to, że kandydatem na Prezydenta RP będzie Szymon Hołownia, który 13 listopada ogłosił, że wystartuje w wyborach „jako kandydat niezależny”.
Bitwy dwóch nazwisk
Lewica i Koalicja Obywatelska to dwie koalicje, o których można powiedzieć, że są dość blisko podjęcia decyzji odnośnie do tego, kto będzie je reprezentował w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Mimo różnych plotek i przecieków krążących w mediach spór o nominację prezydencką w Lewicy rozstrzygnie się najprawdopodobniej między Agnieszką Dziemianowicz-Bąk a Magdaleną Biejat.
Przez długi czas to prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wydawał się być oczywistym kandydatem do prezydentury, ale od niedawna wiemy również o kandydaturze Radosława Sikorskiego, ministra spraw zagranicznych, który walczył już o nominację prezydencką PO w 2010. Zarząd Krajowy PO zdecydował, że przyszłoroczny kandydat zostanie wyłoniony w prawyborach i będzie to wspólny kandydat całej Koalicji Obywatelskiej. Sondaże na razie wskazują, że to Trzaskowski może mieć większe szanse, szczególnie jeżeli badane jest starcie któregoś z kandydatów KO z kandydatem PiSu w drugiej turze. Ostateczna decyzja będzie ogłoszona 23 listopada co zapowiedział Donald Tusk.
Wszystko wskazuje na to, że Lewica będzie jedynym ugrupowaniem, które w nadchodzących wyborach wystawi kandydatkę zamiast kandydata. Współprzewodniczący Nowej Lewicy Robert Biedroń w programie „Jeden na Jeden” w TVN24 ogłosił, że potencjalnymi kandydatkami są Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, oraz Magdalena Biejat, wicemarszałkini Senatu. Decyzja o tym, która z nich weźmie udział w wyborach, zostanie podjęta albo w prawyborach, które wciąż są rozważane, albo przez zarząd partii, co ogłoszone będzie prawdopodobnie na początku stycznia.
Giełda nazwisk PiS-u
Zdaje się, że partią, która ma największe trudności ze wskazaniem kandydata, jest obecnie Prawo i Sprawiedliwość. Po podwójnym sukcesie Prezydenta Dudy, PiS szuka kogoś, kto mógłby go zastąpić. Osoby, o których najczęściej mówi się, że mogłyby powalczyć o to stanowisko: prezes IPN Karol Nawrocki, eurodeputowany Tobiasz Bocheński, były minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, były minister w kancelarii Prezydenta RP Marcin Przydacz i były minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Wszyscy panowie zdają się wpasowywać w idealne kryteria prezesa Kaczyńskiego: „mężczyzna, w średnim wieku, wykształcony, z rodziną, katolik i od dłuższego czasu związany z prawicą”. Przy tak wyśrubowanych wymaganiach, które musi spełnić potencjalny prezydent trudno orzec, kto ostatecznie zostanie kandydatem PiS-u. Jest to tak niepewne, że nawet pierwotna data ogłoszenia kandydatury w symboliczny dla Polaków dzień 11 listopada została przesunięta.
Pierwszą partią, która ogłosiła swojego kandydata na prezydenta, była Konfederacja. Prezes Nowej Nadziei Sławomir Mentzen swój start w wyborach ogłosił pod koniec sierpnia i plan ten wciąż jest aktualny. Jedynym kontrkandydatem dla Mentzena mógł być Krzysztof Bosak, który wycofał się z kandydowania. Kandydat Konfederacji widzi siebie jako prezydenta bardziej aktywnego od poprzedników, a jego priorytetami mają być bezpieczeństwo i gospodarka.
Data wyborów wciąż nie została ogłoszona. Marszałek Hołownia ma na to jeszcze trochę czasu, ale Polacy już zaczynają żyć wyborami prezydenckimi. Dyskusja o tym, których kandydatów wystawią poszczególne partie, wciąż trwa i się nasila. Towarzyszą jej spływające badania opinii społecznej i sondaże, na podstawie których dziennikarze starają się przewidywać możliwe scenariusze. W tym momencie wciąż jednak trudno powiedzieć, jakie będą ostateczne rozstrzygnięcia i jakie nazwiska znajdziemy na kartach wyborczych wiosną.
Marianna CZMOCHOWSKA