Definicja survival horroru. Recenzja dodatku „Alan Wake II: The Lake House”

Gra „Alan Wake” zadebiutowała w 2010 roku / Źródło: BIZICK GAMER/ https://creativecommons.org/licenses/by/2.0/flickr.com

Zgodnie z zapowiedzią studia Remedy Entertainment, rok po premierze gry „Alan Wake II” nadszedł drugi dodatek – „The Lake House”. Dla mnie, jako fana podstawowej wersji, pełnej zaskakujących fabularnych zwrotów i niesamowitego klimatu, był to moment wyczekiwany z niecierpliwością. W przeciwieństwie do pierwszego DLC, „The Lake House” wprowadza nowe wątki, pogłębiając mroczny świat gry. Przy tym wszystkim potęguje atmosferę grozy, oferując jeszcze intensywniejsze, mrożące krew w żyłach doznania.

W „The Lake House” wcielamy się w agentkę FBC (Federal Bureau of Control), Kiran Estevez, wysłaną, aby zbadać tytułową placówkę badawczą. Bohaterkę można kojarzyć z podstawowej wersji gry oraz z produkcji „Control” od tego samego studia. Problem z wprowadzeniem jej jako protagonistki tkwi w tym, że gracz nie ma wystarczająco dużo czasu, aby utożsamić się z   postacią. Dodatek trwa około dwóch lub trzech godzin, jeśli zdecydujemy się na eksplorację placówki. Jednak przy pomijaniu tego aspektu można ukończyć go w nieco ponad 90 minut. To szczególnie zniechęca, ponieważ DLC nie można zakupić osobno – jest częścią wersji deluxe „Alana Wake’a II”. Może to od razu zrazić nie tylko fanów, ale także graczy zainteresowanych wyłącznie tym rozszerzeniem, ignorujących pierwszy dodatek z zestawu.

Fabuła DLC jest tak intrygująca, że ciężko było mi się od niej oderwać. Historia skupia się na badaniach przeprowadzanych przez dwóch antagonistów, powiązanych z motywem sztuki wpływającej na rzeczywistość — podobnie jak w dziełach Alana Wake’a. Większość szczegółów fabularnych poznajemy poprzez notatki porozrzucane po pięciu piętrach placówki oraz filmy wyświetlane na telewizorach i projektorach. Jeśli ktoś nie przepada za taką formą narracji, ten dodatek może go rozczarować. Rozgrywka wymaga skupienia i łączenia faktów, czasem z kilku różnych notatek czy wiadomości w biurowych komputerach. Na duży plus zasługuje jednak fakt, że twórcom udało się sprawnie połączyć uniwersa „Control” i „Alan Wake’a”. Nie tylko za sprawą protagonistki, ale także dzięki licznym odniesieniom, takim jak zapiski nawiązujące do wydarzeń z „Control”. Co więcej, w jednej z lokacji pojawia się postać znana fanom serii, która wspomina Jessie, protagonistkę wspomnianej gry. Sam dodatek zdaje się być zapowiedzią kolejnej produkcji studia Sama Lake’a, również osadzonej w tym wspólnym uniwersum.

Rozszerzenie wprowadza nowych przeciwników — tzw. Namalowanych (The Painted). Na początku bywają frustrujący, ponieważ gracz nie wie, jak z nimi walczyć. Sam dałem się dorwać kilka razy, zanim opanowałem odpowiednie techniki. Z czasem bohaterka zdobywa nową broń, przypominającą rakietnicę, która znacząco ułatwia rozgrywkę. Największym rozczarowaniem okazały się jednak zagadki logiczne. Sprowadzają się one do prostych czynności, takich jak przeniesienie wskazanego obiektu z jednego miejsca w drugie, czasem kilkukrotnie. Nie wymuszają większego wysiłku intelektualnego i sprawiają wrażenie elementu dodanego na siłę.

Gra zachwyca natomiast grafiką, która jest równie szczegółowa i dopracowana, co w podstawowej wersji „Alana Wake’a II”. Choć lokacje, składające się głównie z podobnych do siebie biurowych pomieszczeń, mogą wydawać się monotonne, ich detale robią wrażenie. Co więcej, dodatek doskonale buduje klimat przerażenia. Atmosfera prawie opuszczonej, ciemnej placówki badawczej, w połączeniu z mrocznym ambientem i niepokojącą muzyką sprawiają, że gra to survival horror pełną parą. Przechodząc przez puste korytarze, niemal czułem, jak coś podąża za mną, a nagłe, głośne efekty dźwiękowe potęgowały wrażenie zagrożenia. Grając w nocy, zapewniłem sobie wyjątkowo intensywne doświadczenie.

„Alan Wake II: The Lake House” to wciągająca, przerażająca i intrygująca historia. Choć grafika i atmosfera stoją na wysokim poziomie, zagadki pozostawiają wiele do życzenia. Lokacje są monotonne, ale ich paranormalny charakter, jak samoistnie zmieniające się układy pięter, skutecznie podtrzymuje uczucie psychodelii i niepokoju. Używanie nowej broni jest satysfakcjonujące, a choć przeciwnicy z czasem tracą na trudności, wprowadzają ciekawe urozmaicenie. Choć dodatek nie jest długi, jest wart polecenia fanom serii oraz miłośnikom gatunku survival horror.

Bartosz DWORCZAK