Ekstraklasa nie tylko z nazwy

Polskie kluby w Lidze Konferencji czują się wyjątkowo dobrze / Źródło: Wikimedia commons/Egghead06

Kto regularnie śledzi Ekstraklasę oraz poczynania jej przedstawicieli w Europie w ostatnich sezonach, zdaje sobie sprawę, że lata, w których polska liga była wyłącznie obiektem kpin, to czasy słusznie minione. Rozwój naszych rodzimych rozgrywek jest niekwestionowany. Przyjrzyjmy się jednemu z ważniejszych argumentów.

Osiem meczów, siedem zwycięstw i remis, 21 strzelonych goli oraz zaledwie cztery stracone. Taki był łączny bilans Legii Warszawa oraz Jagiellonii Białystok po czterech kolejkach fazy ligowej Ligi Konferencji. Tak imponujące statystyki przełożyły się na lokaty w czołowej trójce rozgrywek. Legia z 12 punktami i Jagiellonia z 10 oczkami ustępowały miejsca jedynie… Chelsea. Należy też przypomnieć, że w ramach fazy ligowej Ligi Konferencji rozgrywanych jest sześć kolejek, a nie osiem, jak w przypadku wyższych rangą europejskich rozgrywek. Tym samym oba polskie zespoły już po czterech seriach gier zapewniły sobie grę na wiosnę w europejskich pucharach, w najgorszym przypadku w barażu o 1/8 finału.

To nie przypadek

Niektórzy, czytając powyższy akapit, mogą przecierać oczy ze zdumienia. Nie przywykliśmy bowiem do takich okoliczności, w których dwie polskie drużyny radzą sobie tak dobrze w Europie. Natomiast obecna sytuacja nie jest czymś kompletnie odrealnionym. Taka postawa Jagiellonii i Legii to potwierdzenie pozytywnego trendu z ostatnich lat. Jest to bowiem już piąty sezon z rzędu, podczas którego mamy co najmniej jednego przedstawiciela w głównej fazie jednego z europejskich pucharów. Jeszcze kilka lat temu nie było to przecież tak oczywiste. Tę serię zapoczątkował Lech Poznań w kampanii 2020/21, zajmując ostatnie miejsce w fazie grupowej Ligi Europy z dorobkiem trzech punktów. Rok później jego los podzieliła Legia Warszawa, która zainkasowała trzy oczka więcej. Natomiast sezon 2022/23 to pierwsze rozgrywki, w których polski zespół był tak wyraźnym beneficjentem powstania Ligi Konferencji. „Kolejorz” zajął drugie miejsce w grupie z Villarrealem, Hapoelem Beer Szewa i Austrią Wiedeń. W fazie pucharowej rozprawił się z Bodo/Glimt i Djurgarden, a w rywalizacji o półfinał uległ Fiorentinie, choć na jej terenie był w stanie chwilowo odrobić trzybramkową stratę z pierwszego meczu. Rok później Legia Warszawa również wykazała się jakością, w fazie grupowej zajmując drugą pozycję za plecami Aston Villi i w pokonanym polu zostawiając AZ Alkmaar oraz Zrinjski Mostar. Niestety w barażu o 1/8 finału znacząco uległa Molde. Równolegle rywalizację w fazie grupowej Ligi Europy toczył Raków Częstochowa. Ówcześni Mistrzowie Polski zaczęli zmagania od pierwszej rundy eliminacji Ligi Mistrzów i dotarli aż do ostatniej, czwartej rundy, gdzie musieli uznać wyższość FC Kopenhaga. W wymagającej grupie z Atalantą, Sportingiem i Sturmem Graz częstochowianie uplasowali się na ostatnim miejscu.

Więcej niż minimum

Za moment przełomowy dla polskich ligowców na arenie międzynarodowej niewątpliwie można więc uznać powstanie Ligi Konferencji, trzeciego rangą europejskiego pucharu, którego pierwsza edycja odbyła się w sezonie 2021/22. Choć do dyskusji o osiągnięciach polskich drużyn w tych rozgrywkach weszło określenie „Puchar Biedronki”, deprecjonujące poziom Ligi Konferencji, wyników naszych przedstawicieli nie można dyskredytować. Owszem, w tych rozgrywkach bierze udział dość duża grupa klubów, które ze względu na ich poziom sportowy, można określić mianem nieco egzotycznych. Zanim jednak zaczniemy podważać wagę zwycięstw z takim rywalami, odświeżmy sobie przykłady, z kim polskie drużyny w minionej dekadzie potrafiły odpadać: Stjarnan, Skhendija Tetowo, FK Gabala, Dudelange, Riga FC, Spartak Trnava. Takie kompromitujące rezultaty należą już raczej do przeszłości – poza nielicznymi wyjątkami (jak porażka Lecha ze Spartakiem Trnava w eliminacjach 2023/24) – a polskie kluby wreszcie zaczęły wywiązywać się z roli faworyta. Co więcej, przez ostatnie pięć sezonów nasi przedstawiciele potrafili wygrywać z wyżej notowanymi rywalami; Legia w kampanii 2021/22 z Leicester City (1:0), rok później Lech z Villarreal (3:0) i Fiorentiną (3:2), w minionej kampanii Legia z Aston Villą (3:2), a w trwających rozgrywkach Jagiellonia z FC Kopenhaga (2:1) i Legia z Realem Betis (1:0). Można zatem nie tylko odetchnąć z ulgą, że nie wystawiamy się jako liga na pośmiewisko, ale cieszyć się z tego, że potrafimy rywalizować, jak równy z równym z drużynami o zbliżonym lub wyższym poziomie.

Warto też odnotować fakt, że trzeci rok z rzędu będziemy mieli przedstawiciela w europejskich pucharach na wiosnę, co więcej – tym razem aż dwóch. Gdy w sezonie 2022/23 Lech wygrał baraż o 1/8 finału Ligi Konferencji, był pierwszym od 32 lat polskim zespołem, który zwyciężył w dwumeczu w Europie w rundzie wiosennej. Legii rok temu nie udało się tego powtórzyć, ale obecna kampania daje powody ku temu, by mieć realne nadzieje na nawiązanie do osiągnięcia poznaniaków. Tak dobre rezultaty mają odzwierciedlenie w rankingu krajowym UEFA. Polska liga znajduje się w nim obecnie na 18. pozycji, ale dzięki świetnemu punktowaniu w tym i wcześniejszych dwóch sezonach może realnie zawalczyć o zajęcie 15. lokaty po rozgrywkach 2024/25. Gdyby do tego doszło, Polska w 2026 roku (ranking działa z rocznym opóźnieniem) mogłaby wystawić w eliminacjach pięciu przedstawicieli (obecnie ma prawo do czterech), w tym aż dwa zespoły w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów!

Tak obszerny wywód o ostatnich latach w wykonaniu polskich klubów w Europie nie jest bezcelowy. Trudno bowiem wskazać bardziej wymierny dowód na rozwój ligi niż wyniki jej przedstawicieli w europejskich pucharach. Wciąż można brać w nawias, że takie rezultaty są w głównej mierze efektem gry w Lidze Konferencji, której jakość nie jest tak wysoka, jak Ligi Mistrzów i Ligi Europy.

Ponadto polska liga w ostatnich latach dopiero podnosi się z kolan. Ustabilizowanie pozycji na obecnym poziomie jest solidną podstawą oraz warunkiem koniecznym do dalszego rozwoju. Jagiellonia to czwarty polski klub w ostatnich pięciu sezonach, który zakwalifikował się do głównej fazy europejskich pucharów. Wobec tego prawdopodobnie klaruje nam się solidne grono przedstawicieli na piłkarskich salonach, o ile tym razem w lidze obejdzie się bez niespodzianek. Rozstrzygnięcia w Ekstraklasie, a także poczynania polskich klubów w kolejnej edycji europejskich pucharów mogą być więc kluczowe i pokazać nam, czy polska piłka klubowa może na stałe wznieść się na wyższy poziom. Pamiętajmy też, że ten sezon się nie kończy, a Legia i Jagiellonia nadal mogą poprawić rankingową sytuację Polski.

Igor DZIEDZIC