Gama zatrzymanego serca. Recenzujemy trzeci sezon serialu „Hearstopper”.

Postać Nicka grana przez Kita Connora rozwija się w trzecim sezonie
Źródło:  Aviator006/Wikimedia Commons/CC BY-SA 4.0

– Hi. – Hi.  Przywitanie dwóch chłopaków, za którym stoi świat pełen różnorodnych wartości, ciepła, radości, wzruszeń, ale także smutków i problemów. Świat, który poruszył już niejedno serce. „Hearstopper” powrócił na ekrany. W jakim stylu? Recenzujemy trzeci sezon serialu Alice Oseman, adaptujący jej serię komiksów.

„Hearstopper” szturmem podbił świat, zyskując uznanie i zdobywając serca widzów. Nic więc dziwnego, że informacja o trzecim sezonie wywołała powszechny entuzjazm. Premiera (3 października) była wyczekiwana, obiecując wyznania miłości, rozwinięcie wątków, głębsze poruszenie problemów Charliego oraz adaptację kolejnych partii komiksu. Poprzednie sezony, doskonale zrealizowane i wysoko oceniane, wzbudziły ogromne oczekiwania oraz ciekawość dalszych losów bohaterów. Jak więc wypadła kontynuacja? Od czego zacząć: wzruszeń, śmiechu czy przemyśleń? Typowo dla siebie, „Heartstopper” szybko i sprawnie wyciąga z widza emocjonalne struny na sam wierzch, by fabularno-aktorskim smyczkiem rozpocząć na nich wirtuozyjną, ośmioodcinkową grę. 

Problemy i podniety

Akcentowanie od pierwszego sezonu problemy Charliego (w bezbłędnej interpretacji Joe’a Locke’a), nawarstwiające się i pogłębiające, wybrzmiewają tutaj bardzo mocno. Można w zasadzie powiedzieć, że są wyznacznikiem połowy sezonu – choć naturalnie nie znikają w drugiej jego części, co świadczy o poważnym podejściu do poruszanych tematów. Twórcy ukazują zarówno perspektywę Charliego – jego ból, smutek, zmagania z anoreksją i niepewność – jak i Nicka (przyciągający uwagę Kit Connor), zmartwionego, zagubionego i rozpaczliwie pragnącego pomóc. Jest to motyw niezwykle wartościowy, który nie służy jedynie różnicowaniu fabuły, ale ma na celu zobrazowanie widzowi wagi pewnych problemów, takich jak możliwość i potrzeba uzyskania wsparcia, czy przebycie trudnej emocjonalnie drogi do poproszenia o pomoc. Ten wątek, prowadzony z wielką starannością i wrażliwością, porusza do głębi.

Twórcy nie tracą wyczucia, które towarzyszyło im w ubiegłych latach. Niezmiennie dbają o to, by przemycać edukacyjne i rozwojowe refleksje, które mogą nawet wspierać odbiorcę filmowego przekazu. Jednocześnie potrafią wprowadzić w scenariusz lekkość, humor i elementy flirtu. 

Pomimo poważnych tonów, w sezonie trzecim nie brakuje humoru, żartów, scen urokliwych i ciepłych. Wraz z rozwojem relacji romantycznej Nicka i Charliego, na ekran wkracza również temat seksu. Aktorzy niejednokrotnie zwracali na to uwagę w rozmowach i wywiadach promujących sezon trzeci. W realizacji zawarto tematy gotowości na pierwszy raz, przeżycia go i rozmowy bohaterów o nim. Pojawia się też wymowny, budzący uśmiech, portret szkolnej edukacji seksualnej. Cieszy szczęście drugoplanowych par, gdyż poświęcono należyty czas ekranowy dla relacji Elle (Yasmin Finney) i Tao (William Gao) oraz  Darcy (Kizzy Edgell) i Tary (Corinna Brown). Pamiętano też o doświadczeniach Isaaca (Tobie Donovan), związanych z jego aseksualnością i poczuciem pozostawienia w tyle przez grupę. 

Niezmiennie ważna w „Heartstopperze” jest przyjaźń (coraz silniej spajająca „Paris Squad”)  – stawiane przed nią wyzwania, kwitnące z niej wzajemne wsparcie i solidarność. Ku wielkiej radości w sezonie trzecim znacznie istotniejsza staje się rola Tori. Fabuła podkreśla jej więź z bratem, pokazuje też jednak jej własne odczucia i nowe znajomości. Ciekawi również wątek Imogen i Sahar odkrywających siebie.

Kit Connor i Joe Locke na Paradzie Równości w Waszyngtonie w 2023 roku.
Źródło: Fot. UKinUSA//flickr.com/CC BY-SA 2.0

Perełkowy rozwój

Ogromną wartością sezonu jest to, że zadbano, by obok Nicka i Charliego, wszystkie najważniejsze dla fabuły postacie zaoferowały widzom coś nowego, by dały poznać się jeszcze bliżej. Pogłębiono ich portrety psychologiczne, przedstawiono plany, radości, uczucia i troski. Nie brakuje też gorzkich akcentów, związanych z nieprzychylnym otoczeniem i nietolerancją, zaakcentowanych zgrabnie, nawet w krótkich, pobocznych scenach,. „Heartstopper” należy do grona produkcji, które rozwijają się razem z ich odbiorcami. I to bardzo się ceni.

Podobnie dojrzewa obsada. Zaczynając od kwestii takich jak samo dorastanie, ewoluujące rysy twarzy, aż po rozwijające się umiejętności aktorskie. Już w pierwszym sezonie młodzi artyści i artystki przykuwali uwagę autentycznością gry. Ta wiarygodność wzrasta, przywiązanie widza do postaci również. Szczególne wrażenie robi subtelna, acz wyrazista i wysoko rozwinięta mimika, zwraca się również uwagę na modulacje głosem, której niestety nie oddaje polski dubbing. Swego czasu pisałem, że obsada „Heartstoppera” to gwiazdy młodego pokolenia, dziś śmiało dodaję, że z sezonu na sezon świecą one coraz jaśniej. 

Całej produkcji blasku dodają również niuanse, takie jak muzyka, sposób prowadzenia narracji, czy poboczne wątki kwitnącego związku nauczycieli głównych bohaterów oraz przekochana postać babci Darcy. Sprytnie ograno brak Olivii Colman i nie przeszkadzają pewne rozbieżności od komiksowych pierwowzorów. Uwagę przykuwają również dopasowane do biegu akcji komiksowe efekty montażowe, wymownie akcentujące przekaz, mające moc by dodatkowo działać na emocje widza.

Wspomniana na początku wirtuozyjna gra po strunach emocji widza obejmuje ich pełną gamę. Podczas seansu w oczach niejednokrotnie stają łzy, z gardzieli wydobywa się również śmiech, pojawia się rozczulenie a nawet irytacja. Nie brak i przemyśleń. Trzeci sezon „Heartstoppera” pewnie przejmuje pałeczkę najlepszego, rozbudzając apetyt i wielką ciekawość tego, co będzie dalej. Aż prosi się o rewatch!

Marcin KLONOWSKI