Intymny powrót na scenę – „Shawn”, najnowszy album Shawna Mendesa

„Shawn” to najbardziej emocjonalna płyta w karierze artysty. Źródło: MTV International/Wikimedia Commons

Cztery lata – tyle minęło od premiery poprzedniej płyty Shawna Mendesa. Wydane w 2020 roku „Wonder” było ostatnim dużym projektem, po którym artysta zrobił sobie dłuższą przerwę. W jej trakcie wydał jedynie pojedyncze single – do czasu, aż niespodziewanie ogłosił nową płytę „Shawn”. To album, który miał być w założeniu zupełnie inny niż jego poprzednicy i opowiedzieć historię piosenkarza w bardziej intymny i emocjonalny sposób.  

Kariera Shawna Mendesa jest w pewnym sensie fenomenem. Dwudziestosześciolatek ma już na swoim koncie pięć albumów studyjnych i całą gamę singli, które regularnie możemy usłyszeć w radiu, a na YouTube i Spotify codziennie zdobywają one miliony odtworzeń. Mimo rozpoczęcia pracy w branży rozrywkowej w bardzo młodym wieku wydawało się, że piosenkarz przez lata świetnie sobie radził sobie z wyzwaniami showbiznesu. Albumy takie jak „Illuminate” i „Shawn Mendes” odniosły komercjalny sukces, a podczas tras koncertowych przyciągnęły rzesze fanów, ale po czwartym krążku… coś wyraźnie zaszwankowało. 

Może to brak wyrazistych i popularnych singli, a może pandemia, która spowodowała przesunięcie dużej części trasy koncertowej – rozwój kariery piosenkarza zauważalnie spowolnił. Pojawiały się jedynie pojedyncze single. W 2022 roku Shawn przyznał w mediach społecznościowych, że musi odwołać całą, już wcześniej przesuwaną, trasę (w tym dwa koncerty w Krakowie) ze względu na swój kiepski stan psychiczny. Można dywagować, czy miało na to wpływ rozstanie z Camilą Cabello w 2021 roku, czy może inne prywatne problemy, ale to nie jest tu najważniejsze. Najważniejsza u artystów jest ich muzyka i to, co przez nią przekazują.  

Lek na złamane serca fanów 

W marcu Shawn ogłosił, że pojawi się na brazylijskim festiwalu Rock in Rio, co oznaczało zielone światło dla jego powrotu do regularnego koncertowania. W samym środku lata na jego social mediach zaczęły pojawiać się pierwsze filmiki sugerujące, że wreszcie, po tak długiej nieobecności, usłyszymy jego nową muzykę. I tak też, po kilku dniach budowania napięcia, 31 lipca fani dowiedzieli się, że w ciągu nieco ponad tygodnia będą mogli przesłuchać dwa single, a nowy album, zatytułowany po prostu „Shawn” ukaże się jeszcze w tym roku, a dokładniej 18 października (ostatecznie data została przesunięta na 15 października). W emocjonalnym poście Mendes wyznał, że poprzednie kilka lat było dla niego bardzo trudne, ale zdecydowanie pomogła mu muzyka. Nieocenione było dla niego również wsparcie przyjaciół i rodziny. Wkrótce po premierze singli, piosenkarz opublikował zapowiedź kameralnej trasy koncertowej, „Shawn Mendes For Friends & Family Only”. Wydał też specjalny film dokumentujący jeden z koncertów, który ukazał się dzień przed premierą albumu w wybranych kinach (w Polsce wyświetlano go jedynie w Krakowie i Warszawie).  

Shawn Mendes wrócił do koncertowania po kilku latach przerwy. Źródło: Raph_PH/Wikimedia Commons

Single „Why Why Why” oraz „Isn’t That Enough”, odniosły spory sukces komercyjny – także w Polsce, gdzie często możemy usłyszeć je na radiowych listach przebojów. Nieco później Shawn wydał kolejne piosenki: „Nobody Knows” i długo wyczekiwane „Heart of Gold”, które jeszcze przed swoją oficjalną premierą stało się internetowym viralem. Już po przesłuchaniu tych kilku kawałków mogliśmy się domyślić, że nowy album będzie pełen emocji i odsłoni przed odbiorcami bardziej prywatną stronę Shawna. Nie bez powodu utwór nowy utwór „Why Why Why” fani bardzo często określali mianem „starszej siostry piosenki «In My Blood»”, która otwarcie opowiada o zmaganiu się z zaburzeniami lękowymi. Z kolei „Heart of Gold” jest ogromnie poruszające, ponieważ opowiada o zmarłym przyjacielu artysty, który odszedł z powodu przedawkowania, gdy Shawn miał 18 lat. Cała oprawa wizualna piosenki jest przy tym bardzo emocjonalna i osobiście trafiła do mnie chyba najbardziej.  

Muzyczna autobiografia  

W jednym z wywiadów Shawn przyznał, że najnowszy album jest najbardziej osobistym krążkiem jaki kiedykolwiek stworzył i dlatego tytuł wydawnictwa to po prostu jego imię. Po premierze mogę stwierdzić, że nazwa płyty faktycznie idealnie oddaje jej zawartość – już wcześniej teksty piosenkarza zahaczały o prywatną sferę życia, jednak znacznie częściej poruszały temat miłości i młodzieńczego zakochania się. Teraz jest to coś zupełnie innego. Warstwa liryczna wchodzi u Shawna na kompletnie nowy grunt. Utwory przekazują emocje, które są trudniejsze do wyrażenia, bo poruszają przede wszystkim tematy zmagań z naszymi demonami. Sam artysta już przy zapowiedzi albumu przyznał, że na początku procesu twórczego „nie było mu łatwo, ale ostatecznie w wyniku jego wytężonej pracy powstało 12 pięknych piosenek”. 

Myślę, że jest to album, który wielu słuchaczom jest potrzebny. Sama w muzyce poszukuję czegoś, co będzie mi bliskie i da poczucie, że nie tylko ja zmagam się ze zagmatwanymi problemami. Teksty piosenek na nowej płycie Mendesa są na tyle ujmujące i szczere, że wiele osób z pewnością będzie się mogło z nimi utożsamić.  

Podejmują często trudne, ale ważne tematy – chociażby zdrowia psychicznego, o którym zawsze warto mówić. Osobiście zdziwiła mnie tematyka poruszona w „The Mountain”, piosence traktującej o negatywnych komentarzach, jakie Shawn czytał na swój temat. Poruszyły mnie także motywy poszukiwania samego siebie i dopasowywania się do oczekiwań innych, obecne w całym albumie. Pojawiły się też nawiązania do przerwy w karierze, po której na szczęście Shawn wrócił z podwójną siłą. Najprawdopodobniej już niedługo będziemy mieć okazję posłuchać jego piosenek na żywo i otrzymamy zapowiedź pełnowymiarowej trasy koncertowej.  

Oliwia GARCZYŃSKA