Skoki narciarskie, które niegdyś były symbolem zimowych sukcesów i narodowej dumy, obecnie znalazły się w martwym punkcie. Zmniejszająca się liczba młodych talentów, brak stabilnych wyników oraz rosnąca konkurencja wśród innych państw sprawiają, że przyszłość tej dyscypliny w Polsce stoi pod znakiem zapytania. Czy jest to chwilowy kryzys, czy początek długotrwałego regresu?
Polscy kibice skoków narciarskich od lat są przyzwyczajeni do sukcesów polskich skoczków. Na przełomie XX i XXI wieku Polskę ogarnęła „Małyszomania”, niespotykany wcześniej narodowy fenomen sportowy. Większość osób wspomina ten okres bardzo sentymentalnie, cofając się myślami do niedzielnych obiadków u mamy lub babci, gdzie z każdym łykiem rosołu bądź kęsem schabowego wzrok kierowali na telewizor z włączoną transmisją skoków narciarskich na kanale TVP. Adam Małysz swoimi triumfami na różnych imprezach sportowych – od zdobycia czterech Kryształowych Kul po cztery medale igrzysk olimpijskich i sześć krążków Mistrzostw Świata – wprowadził skoki narciarskie do każdego polskiego domu. Gdy kończył karierę w 2011 roku, kibice obawiali się końca złotej ery.
„Małyszomania”, „Stochomania”… i co dalej?
Wtedy pojawił się jednak Kamil Stoch, który przejął symboliczną pałeczkę od Małysza. Wkrótce zdobył cztery medale olimpijskie, sześć krążków Mistrzostw Świata, zwyciężył trzy razy Turniej Czterech Skoczni i sięgnął po dwie Kryształowe Kule, rozpoczynając nową erę – „Stochomanię”. Dla polskich kibiców był to naturalny ciąg sukcesów, który utrzymywał skoki narciarskie na szczycie sportowej popularności w kraju.
Dziś polskie skoki znalazły się w cieniu dawnych sukcesów. Brak regularnych zwycięstw i nowych twarzy, które mogłyby przejąć rolę liderów drużyny, budzi pytania o przyszłość tej ukochanej przez Polaków dyscypliny. Czy narodzi się nowy bohater, który rozpali emocje kibiców na nowo?
Kubacki i Żyła: poboczni bohaterowie sukcesu
Dawid Kubacki i Piotr Żyła również wpisali się w historię polskich skoków narciarskich, lecz nie odcisnęli tak wielkiego piętna w tej dyscyplinie, jak Małysz lub Stoch. Kubacki, zdobywca pięciu medali na Mistrzostwach Świata, dwukrotny brązowy medalista IO i triumfator Turnieju Czterech Skoczni, swoimi osiągnięciami zwrócił na siebie uwagę, wychodząc z cienia samego Stocha.
Z kolei Piotr Żyła z siedmioma medalami mistrzostw świata i 23 miejscami na podium w Pucharze Świata, udowodnił, że jego nieprzewidywalność i charakter również mogą przynieść sukcesy polskim skokom narciarskim. Zarówno Kubacki, jak i Żyła wypełnili lukę po będącym na sportowej emeryturze Małyszu i Stochu, który od kilku lat próbuje wrócić do swojej najlepszej formy. W ten sposób stali się cichymi, lecz nie mniej ważnymi bohaterami polskich skoków narciarskich
Reorganizacja PZN – przejście na nowe tory
Od 2022 roku Prezesem Polskiego Związku Narciarskiego jest Adam Małysz, przed którym stoi trudne zadanie odbudowy potęgi polskich skoków. Potrzebne są zmiany od podstaw, dlatego też PZN od sezonu 2024/2025 wprowadził stanowiska szefów poszczególnych dyscyplin, w tym skoków narciarskich. Nowym dyrektorem tej dyscypliny został Alexander Stoeckl, norweski trener, który przez ostatnie 13 lat szkolił kadrę skoczków z Norwegii. Był to zaskakujący transfer, nie tylko dla kibiców, ale również dla mediów.
Zmiany zaszły też w kadrze A skoczków narciarskich, zbudowanej z myślą o przyszłości i z zamiarem zniwelowania luki pokoleniowej. Doświadczonym zawodnikom zapewniono optymalne warunki, by utrzymali lub odzyskali wysoki poziom. Thomas Thurnbichler, trener kadry narodowej, podkreśla potrzebę kroku w przyszłość. W ostatnich dwóch sezonach kadra A składała się z zawodników doświadczonych, z sukcesami, zaś średnia wieku w zespole wynosiła ponad 30 lat. Na papierze tak prezentująca się kadra powinna na równi walczyć z pozostałymi drużynami o zwycięstwa. Tymczasem obecnie można odnieść wrażenie, że polska kadra odstaje od takich sportowych potęg jak Norwegia, Niemcy, Austria czy Słowenia.
W sezonie 2024/2025 postawiono na młodą krew. Do kadry A trafili skoczkowie urodzeni w 2000 roku lub później, tacy jak Jan Habdas, Tomasz Pilch i Kacper Juroszek. PZN podkreśla jednak, że tych trzech zawodników jest powołanych „warunkowo z dodatkowymi warunkami kwalifikacji w okresie przygotowawczym”. Jest to krok naprzód dla polskich skoków, zaś młodzi sportowcy będą mogli zobaczyć, jak wygląda rywalizacja z najlepszymi. Już od rozpoczęcia sezonu konkursem Pucharu Świata w Lillehammer widać progres w skokach u mniej utytułowanych zawodników. W klasyfikacji generalnej najwyżej z polskich skoczków znajduje się Aleksander Zniszczoł (16. miejsce). Za nim uplasowali się kolejno 25-letni Paweł Wąsek (19. miejsce) i 29-letni Jakub Wolny (25. miejsce). Kubacki, Stoch i Żyła wciąż szukają formy, która towarzyszyła im w najlepszych momentach ich kariery, lecz pewnie większość kibiców zastanawia się, czy nie jest to już odpowiedni moment na odstawienie nart i ustąpienie miejsca następnemu pokoleniu.
Weronika SZCZUKIEWICZ