
O poprzednim roku w wykonaniu reprezentacji Polski chcemy jak najszybciej zapomnieć. Dobrą okazją ku temu jest walka o kolejny występ na dużym turnieju. Po marcowych meczach eliminacji Mistrzostw Świata 2026 wciąż mamy jednak mieszane uczucia co do postawy Biało-Czerwonych.
Po fatalnym roku 2024, w którym reprezentacja Polski zajęła ostatnie miejsce w grupie na Mistrzostwach Europy i po raz pierwszy spadła z dywizji A Ligi Narodów, nadszedł czas na rok 2025 i walkę w kwalifikacjach do przyszłorocznego mundialu.
Polska – Litwa
Na początek naszych zawodników czekało starcie z Litwą, z którą graliśmy po raz dwunasty i co ciekawe po raz pierwszy w meczu o stawkę. Nasz rywal zajmował dopiero 142. miejsce w rankingu FIFA (za takimi drużynami jak Surinam czy Burundi) i przystępował do tego spotkania po serii sześciu porażek, w których zdobył zaledwie cztery gole. Wobec tego mieliśmy pełne prawo oczekiwać bezproblemowego i zdecydowanego zwycięstwa na inaugurację eliminacji. Niestety, nic takiego nie miało miejsca. To była prawdziwa droga przez mękę.
Pierwsza połowa nie przyniosła wielu klarownych okazji bramkowych. Żaden z naszych kilku celnych strzałów nie stworzył realnego zagrożenia dla Litwinów. W 25. minucie Sebastian Szymański uderzył mocno z rzutu wolnego, ale piłka przeleciała nad bramką i właściwie na tym skończyły się nasze próby ofensywne. Głównym problemem była fatalna współpraca między zawodnikami, a właściwie jej brak. W oczy rzucała się również bardzo słaba decyzyjność.
Litwini szybko uwierzyli, że nie mają powodów do obaw, i po każdym odbiorze śmiało podchodzili pod nasze pole karne. Na nasze szczęście brakowało im pomysłu na skonstruowanie groźnej akcji i często tracili piłkę. Trzeba jednak przyznać, że nasz przeciwnik miał jasno określony plan na ten mecz, a gra wyglądała, jakby mierzyły się ze sobą zespoły na równym poziomie, co z pewnością nie przynosi chluby naszej drużynie, zwłaszcza w starciu z tak nisko notowanym rywalem.
Druga połowa mogła, a właściwie powinna, rozpocząć się dla nas bramką. Po rzucie rożnym chybił Jakub Piotrowski, który na boisku wyglądał bardzo blado – nie napędzał akcji, wielokrotnie tracił piłkę i nie współpracował m.in. z Jakubem Moderem oraz Sebastianem Szymańskim, aby skutecznie rozgrywać kombinacyjne akcje. Brak Piotra Zielińskiego w środkowej części boiska był aż nadto widoczny, co jednak nie może stanowić żadnego usprawiedliwienia dla słabej gry zespołu.
Również na lewej stronie boiska niewiele dało się zdziałać – Przemysław Frankowski, który zazwyczaj nie gra na tej pozycji, nie potrafił choćby raz minąć rywala w dryblingu. Jego brak kreatywności był szczególnie odczuwalny pod nieobecność Nicoli Zalewskiego, który w reprezentacji zwykle świetnie wchodzi w pojedynki i kieruje akcje do przodu.
Niemal natychmiast po wejściu na boisko strzał oddał Krzysztof Piątek, ale uderzył zbyt mocno i piłka poszybowała nad bramką. Szok mogliśmy przeżyć w 71. minucie, gdy to Litwini stworzyli sobie najlepszą sytuację w meczu. W polu karnym piłkę otrzymał Matulevicius, a jego strzał świetnie obronił Łukasz Skorupski. To była stuprocentowa okazja dla rywali, po której mogliśmy sensacyjnie przegrywać.
W końcu nadeszła chwila ulgi dla Polski – i to dopiero w 81. minucie. Wprowadzony na boisko Jakub Kamiński otrzymał podanie od Mateusza Bogusza, zszedł z piłką do środka i odegrał do Roberta Lewandowskiego. Nasz kapitan oddał strzał, po którym piłka odbiła się rykoszetem, poszybowała wysoko i wpadła do siatki, a bramkarz Litwy nie był w stanie jej sięgnąć. Było to 85. trafienie „Lewego’’ w reprezentacyjnej karierze.
Długo czekaliśmy na tę bramkę, ale ostatecznie udało się uniknąć kompromitacji – zwycięstwo w pierwszym meczu eliminacji stało się faktem. Trzy punkty były obowiązkiem, lecz o stylu gry, jak zwykle, nie można powiedzieć nic dobrego. Po tym spotkaniu wciąż nie wiadomo, dokąd zmierza reprezentacja Michała Probierza. Widać, że wnioski po meczach Ligi Narodów wciąż nie zostały wyciągnięte, a nasza drużyna niezmiennie prezentuje ten sam przewidywalny futbol – nudny, wolny i pozbawiony jakiegokolwiek pomysłu.
Polska – Litwa 1:0 (0:0)
Lewandowski 81’
POLSKA: Skorupski – Kiwior, Bednarek, Piątkowski (Wieteska 77’) – Frankowski, Piotrowski (Bogusz 77’), Moder, Szymański, Cash (Kamiński 68’) – Świderski (Piątek 68’), Lewandowski (Buksa 86’)
LITWA: Gertmonas – Tutyskinas, Utkus, Kazukolovas – Lasickas, Gineitis, Antanavicius (Vareika 84’), Sirvys (Milasius 74’) – Dolznikov (Cernych 62’), Golubickas (Matulevicius 62’) – Kucys (Paulauskas 84’)
Żółte kartki: Piątkowski (Polska), Utkus (Litwa)
Sędzia: Anastasios Sidiropoulos (Grecja)
Widzów: 55 738

Polska – Malta
Po spotkaniu z Litwą wielu kibiców miało uzasadnione obawy przed kolejnym meczem eliminacyjnym, bo w końcu „nie ma już słabych drużyn w Europie”, przynajmniej dla reprezentacji Polski. Tym razem na Stadion Narodowy przyjechała Malta, 168. drużyna rankingu FIFA, z którą dotychczas mieliśmy perfekcyjny bilans: cztery zwycięstwa w czterech meczach, bez straty choćby jednego gola.
Selekcjoner Michał Probierz dokonał kilku zmian w składzie. Tym razem na ławce usiedli Matty Cash, Piotrowski oraz sensacyjnie Lewandowski, który choć wcześniej zmagał się z lekkim urazem, na mecz z Maltą był już w pełni gotowy do gry. W wyjściowym składzie szansę otrzymali Bogusz, Kamiński i Piątek, a opaskę kapitańską przejął Jan Bednarek.
Już w trzeciej minucie powinniśmy objąć prowadzenie. Kamiński zbiegł z piłką do środka i uderzył w kierunku dalszego słupka, jednak jego strzał był niecelny. Niespodziewanie to jednak Malta oddała pierwsze celne uderzenie w tym meczu, zmuszając Skorupskiego do interwencji.
Mimo to nasza reprezentacja prezentowała się znacznie lepiej niż w meczu z Litwą i zdecydowanie dominowała na boisku. Problemem pozostawała jednak skuteczność. Długo nie potrafiliśmy pokonać bramkarza rywali. Przełamanie nastąpiło dopiero w 27. minucie, gdy Piątek posłał piłkę wzdłuż pola karnego, a ta szczęśliwie trafiła do bardzo dobrze ustawionego Karola Świderskiego, który bez problemu skierował ją do pustej bramki.
Więcej niż o samym golu mówiło się jednak o geście, jaki wykonali po nim Świderski i Moder. Ich cieszynka, polegająca na nadstawianiu uszu, mogła zostać odebrana jako próba uciszania kibiców. Pytanie, czy taki sposób świętowania po trafieniu przeciwko tak nisko notowanemu rywalowi, jak Malta, był odpowiedni pozostaje otwarte do indywidualnej oceny.
Pierwsza połowa zakończyła się skromnym prowadzeniem 1:0, choć wynik mógł być wyższy, gdyby nie znakomita postawa bramkarza Malty, Henry’ego Bonello. Kilkukrotnie ratował swój zespół, broniąc groźne strzały z bliska, m.in. Jakuba Kiwiora i Bogusza.
Zespół Malty potrafił kilkukrotnie groźnie skontrować, oddając też strzały z dystansu, jednak Skorupski za każdym razem spisywał się bezbłędnie.
Sześć minut po rozpoczęciu drugiej połowy Polacy podwyższyli prowadzenie na 2:0. Świderski, popisując się pierwszym dubletem w swojej reprezentacyjnej karierze, otrzymał inteligentne podanie od Modera i strzałem przy słupku zaskoczył bramkarza gości.
Reprezentacja Polski dominowała do samego końca, ale niepokoić może brak skuteczności. Przy takiej przewadze powinniśmy zdobyć znacznie więcej niż tylko dwa gole. Najlepszą okazję miał Kamiński w 78. minucie. Akcję rozpoczął będący już na boisku Lewandowski, który podał do Świderskiego, a ten odegrał w pole karne do Kamińskiego. Niestety, po raz kolejny świetnie interweniował Bonello, ratując swój zespół przed stratą kolejnej bramki.
Szkoda, że Kamińskiemu nie udało się strzelić gola, bo rozegrał bardzo dobre spotkanie. Często wchodził w pojedynki, dynamizował akcje i grał ofensywnie. Można powiedzieć, że wcielał się w rolę Zalewskiego. Biorąc pod uwagę także jego udane wejście w meczu z Litwą, po którym padła jedyna bramka, można śmiało powiedzieć, że był największym wygranym tego zgrupowania.
Reprezentacja Malty kończyła mecz w osłabieniu po czerwonej kartce dla Ylyasa Chouarefa w 91. minucie. Po wymęczonym zwycięstwie nad Litwą Polska pokazała przynajmniej minimum przyzwoitości i bez większych problemów pokonała jeszcze niżej notowanego rywala. To był zdecydowanie lepszy występ naszej drużyny. Szczególnie należy pochwalić zawodników za to, że nie zwolnili tempa po pierwszej i drugiej bramce, lecz konsekwentnie atakowali do samego końca. Łącznie oddali aż 28 strzałów, z czego 12 celnych.
Niestety, skuteczność pozostawia wiele do życzenia. W meczu z takim przeciwnikiem oczekuje się więcej niż dwóch goli, a niewykorzystane sytuacje mogą w przyszłości kosztować nas znacznie więcej.
Polska – Malta 2:0 (1:0)
Świderski 27’, 51’
POLSKA: Skorupski – Kiwior, Bednarek (Wieteska 46’), Piątkowski – Moder – Kamiński (Bereszyński 87’), Bogusz (Slisz 46’), Szymański, Frankowski (Cash 66’) – Piątek (Lewandowski 66’), Świderski
MALTA: Bonello – Pepe (Borg 84’), Carragher, Muscat (Lonardelli 58’) – Camenzuli, Satariano (Tuma 58’), Teuma, Guillaumier, J. Mbong (Overend 66’) – P. Mbong (Nwoko 46’), Chouaref
Żółte kartki: Frankowski (Polska), Slisz (Polska), Muscat (Malta), Tuma (Malta), Chouaref (Malta)
Czerwona kartka: Chouaref (Malta)
Sędzia: Morten Krogh (Dania)
Widzów: 45 872

Po dwóch meczach kwalifikacji mamy sześć punktów, ale warto podkreślić, że był to nasz obowiązek. Łącznie trzy strzelone gole Litwie i Malcie na pewno nam chluby nie przynoszą. Jeśli mamy takie problemy, by pokonać tak słabych rywali (zwłaszcza Litwę), to naprawdę nie wróży to dobrze na przyszłość. Tym bardziej że kolejne spotkania eliminacyjne jawią się jako większe wyzwania. Niemniej jednak uśmiechnijmy się choć trochę, patrząc na tabelę grupy G. Cieszmy się z naszego miejsca, póki jeszcze można…
Eliminacje MŚ 2026, Grupa G
mecze | W-R-P | bramki | Pkt | ||
1 | Polska | 2 | 2-0-0 | 3:0 | 6 |
2 | Finlandia | 2 | 1-1-0 | 3:2 | 4 |
3 | Litwa | 2 | 0-1-1 | 2:3 | 1 |
4 | Holandia | 0 | 0-0-0 | 0:0 | 0 |
5 | Malta | 2 | 0-0-2 | 0:3 | 0 |
Pozostałe mecze reprezentacji Polski:
10.06 Finlandia – Polska
04.09 Holandia – Polska
07.09 Polska – Finlandia
12.10 Litwa – Polska
14.11 Polska – Holandia
17.11 Malta – Polska
Damian BIEGAŃSKI